Dziedzictwo. Hereditary – recenzja prosto z sali kinowej

images(plakat -źródło: t1.gstatic.com)

Dla dzieci zaczęły się wakacje więc i ja z koleżanką postanowiłyśmy rozpocząć sezon wspólnych seansów, bo w sumie dawno nie byłyśmy razem w kinie. Spontanicznie przechodząc obok filaru z plakatami teatralnych spektakli, imprez plenerowych i aktualnych kinowych hitów…..raz dwa i kupiłam nam bilety na ”Dziedzictwo. Hereditaty”

36189156_2168212843195174_1595806716715335680_n

Umówiłyśmy się po pracy i radośnie poszłyśmy na film.  No cóż, kiedy przed południem kupowałam bilety on-line faktycznie miałam dosłownie caluteńką salę do wyboru, myślałam jednak…wakacje, 20:00….na pewno będzie więcej chętnych. Niestety – pomyliłam się…oprócz nas dwóch w kinie było może jeszcze 8 osób – mało hihi

Nam to jednak nie przeszkadza, w końcu idziemy obejrzeć film a nie na prywatkę.

Początek filmu – wiadomo, musimy się najpierw dowiedzieć o co chodzi, żeby móc iść dalej –  zaczyna się pogrzebem matki bohaterki – Annie (Toni Collette) i od tego momentu stopniowo zaczynają się dziać mniej lub bardziej ‚dziwne’ rzeczy.

Zwykle przed pójściem na seans nie czytam recenzji filmów na które się wybieram, wolę nie mieć wyrobionej już opinii że film będzie extra albo że niewiele powinnam się po nim spodziewać. Tak było i tym razem, choć moja psiapsióła od filmów naczytała się jakiż to film będzie straaaaaszny, jaki będzie czaaaadowyyyy, jaki wow po prostu…i karmiła mnie tymi ekscytacjami całą drogę do kina hihi

Czekałam z niecierpliwością zatem na jakieś niespodziewane strachy, na elementy zaskoczenia, na coś co mnie przerazi tak, że do rana nie zasnę….szczerze? akurat pod tym kontem patrząc rozczarowałam się.

Stopniowo w miarę trwania filmu dowiadujemy się o bardzo skomplikowanych relacjach Annie z jej matką, w międzyczasie w wyniku nieszczęśliwego wypadku ginie również jej córka – Charlie (Milly Shapiro) a z synem Peterem (Alex Wolff) dzieją się dziwne rzeczy.  To wszystko jak się okazuje dalej nie jest bez znaczenia i ma sówj dalszy ciąg i…..jakiś tam sens.

Lubię filmy grozy, horrory, lubię kiedy dzieją się rzeczy niewyjaśnione i kiedy jestem zaskakiwana, ale ……nie mogę opowiedzieć filmu, ani wdawać się w szczegóły bo przestanie być w kręgu waszego zainteresowania …powiem tylko – koniec mimo wszystko lekko zaskoczył 🙂

Co do gry aktorskiej…nie mam zastrzeżeń. Przekonywująco na tyle że uwierzyłam w te role i to że w zasadzie historia zdarzyć się mogła. Jeszcze wczoraj po seansie myślałam – najgorzej wydane 16 zł w tym tygodniu, ale po ‚przespaniu’ się z tym dochodzę do wniosku że aż tak źle nie było hihi

Cóż – kto lubi horrory niech rusza do kin, każdy ocenia na swój sposób więc sugerowanie się recenzjami innych nie powinno przesłaniać chęci obejrzenia filmu.

 

Dodaj komentarz